Korona Wysoczyzny Elbląskiej :) czyli miejska wakacyjna wycieczka rowerowa, niedziela spędzona w miłym, rowerowym towarzystwie. Były słoneczniki...a na koniec był:
Po tym jak pół dnia straciłam na wizytę na SOR...miałam pewność,że jednak jestem cała, można było iść na rower :D Przy końcu sesji takie oblężenie - ciekawostka, ta niebieska siatka zabezpiecza pawie <3 cudo.
Testy nowego siodła...to już czwarte w tym sezonie :/ masakra. Karbonek odebrany z serwisu - szkody? Pęknięta szprycha, scentrowane koło, popękane kółeczka od przerzutki. Jedz na zawody mówili, będzie fajnie mówili, ale nikt nie mówił o tych dziurawych drogach eh.
Dzisiaj było dość ekstremalnie, nie dość,że jazda w burzy i zalane całe miasto, to wybrałam się do Sztumu na spontaniczny trening triathlonowy. W tym roku miałam zero startów tri na rzecz zawodów kolarskich i gravelowych :) jak to mówią coś za coś :) Czemu ten trening był wyjątkowy? Bo mój pierwszy w roku i nocny - pierwszy w życiu :D
Gwiazda chciała spróbować zawodów...więc miała ;) Była jedyną dziewczynką w stawce, więc stres podwójny, ale dała radę :) Mama musiała wracać się do domu po rękawiczki eh...